Koronerzy w każdym województwie pracują inaczej

Okazuje się, iż koronerzy w każdym województwie pracują na innych zasadach. W zależności od regionu wojewodowie oferują im od 600 zł do 1.700 zł za wystawienie karty zgonu osoby zmarłej na COVID-19. Pomimo tego lekarzy brakuje, a rodziny czekają nierzadko po kilkadziesiąt godzin na stwierdzenie śmierci bliskich im osób.

Co dziś wiadomo o problemie związanym z koronerami i aktami zgonu?

Otóż samorządowcy i lekarze już od lat apelują o zmiany przepisów w zakresie pracy koronerów. Tymczasem panujący stan epidemii tylko pogłębił problem braku koronerów, czyli osób, które mogą stwierdzić zgon, gdy pacjent umrze poza szpitalem. Koroner wystawia kartę zgonu, która jest niezbędna do wystawienia aktu zgonu w Urzędzie Stanu Cywilnego. Bez tego niemożliwy jest pochówek zmarłej osoby.

Obecny problem jest taki, iż coraz więcej osób umiera w domach. W szpitalach bowiem brakuje miejsc, poza tym panuje ogólna niechęć do wzywania karetek, które krążą godzinami pomiędzy placówkami, próbując znaleźć wolne łóżko. Jednak większa liczba osób umierających w domach powoduje również, iż oczekiwanie na lekarza, który stwierdzi zgon, trwa czasami nawet kilkadziesiąt godzin.

Jak zauważa Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego, zrzeszającego lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), jeśli w regionie jest jeden lekarz i akurat znajduje się po drugiej stronie województwa, to czas jego przyjazdu może znacznie się wydłużyć. Tym bardziej, iż w przypadku osoby podejrzanej o to, iż przyczyną zgonu był COVID-19 (lub było to potwierdzone zakażenie), to nie lekarza POZ należy wzywać. W takim przypadku informacja o zgonie trafia do dyspozytora i on wyznacza koronera. Zdarza się jednak, iż ten wyznaczony do rodziny nie przyjeżdża, co potwierdzają lekarze POZ. Wszystko przez zawiłe procedury i braki kadrowe.

Jakie są podstawy prawne wystawiana aktów zgonu?

Kwestie te reguluje ustawa z dnia 31 stycznia 1959 roku o cmentarzach i chowaniu zmarłych (Dz.U. z 2020 r. poz. 1947). Zgodnie z nią zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza leczącego chorego w ostatniej chorobie (jeśli zmarł poza szpitalem, najczęściej jest to lekarz POZ). Jeżeli jednak jest to niemożliwe, śmierć powinien stwierdzić lekarz lub inna osoba powołana do tego przez starostę, przy czym koszty tych oględzin i wystawionego świadectwa nie mogą obciążać rodziny zmarłego.

W praktyce jednak niewiele powiatów decyduje się na powołanie koronerów. Po pierwsze bowiem trudno o chętnych, a po drugie powiaty muszą im płacić z własnych pieniędzy. Tym samym obowiązek ten często spada na lekarzy POZ. Uregulowaniem tej kwestii miała zająć się ustawa o stwierdzaniu, dokumentowaniu i rejestracji zgonów. Jej projekt już ponad rok temu skierowano do konsultacji, jednakże prace nad nią niestety zostały zawieszone.

Wprawdzie przepisy szczególne w związku ze stanem epidemii (specustawa covidowa z dnia 2 marca 2020 roku, ze zmianami) wprowadziły obowiązek powołania koronerów przez wojewodów dla stwierdzania zgonów pacjentów, którzy albo zmarli na COVID-19, albo mogli być zakażeni, jednakże często jest to tylko jedna osoba na cały region. Dla przykładu, w liczącym ponad 2 mln mieszkańców Podkarpaciu, wojewoda wprawdzie powołał aż 6 koronerów, jednakże dziś pracuje tylko 1 osoba, a pozostali nie przedłużyli umów.

Jak z kolei zauważa Krzysztof Guzek, rzecznik prasowy wojewody warmińsko-mazurskiego, również w tym regionie liczba koronerów nie jest wystarczająca. Otóż wojewoda powołał ich 2, działających w określonych powiatach. Jednakże z uwagi na rozległy obszar województwa, niezbędnym jest powołanie ich większej ilości.

Co jest przyczyną małej ilości chętnych do pracy w charakterze koronera?

Otóż prawdopodobnie finanse są jednym z kluczowych problemów odnośnie małej ilości koronerów. Lekarzy bowiem jest mało, ponadto każdy jest już zaangażowany zawodowo, udzielając często świadczeń w kilku miejscach. Poza tym procedura stwierdzania zgonu jednej osoby chorej na COVID-19 czy przebywającej na kwarantannie lub izolacji w odległym miejscu to często nawet pół dnia pracy.

Poza tym, na Podkarpaciu za stwierdzenie zgonu wojewoda płaci 600 zł, a już w Wielkopolsce 1.700 zł. Z kolei wojewoda lubelski płaci 1.000 zł, tyle samo co wojewodowie województw świętokrzyskiego i łódzkiego. Ponadto oferowane są także zwroty kosztów dodatkowych, jak transport, dekontaminacja, środki ochrony osobistej i gotowość lekarza do wyjazdu.

Ciekawie w tym kontekście wyglądają zestawienia liczby zatrudnionych koronerów w stosunku do ilości wystawionych przez nich kart zgonu. Okazuje się bowiem, iż w przypadku niektórych mogą one dziwić w porównaniu z danymi epidemicznymi (gdzie jest mowa o liczbie zakażonych i przypadkach śmiertelnych). Przykładowo od końca maja do 19 listopada na Podkarpaciu rozliczono zaledwie 34 karty zgonu, tymczasem tylko w ostatnich dniach w tym rejonie z powodu COVID-19 zmarło 13 osób. Oznacza to bowiem, iż pacjenci albo umierali w szpitalach, albo ich zgony potwierdzali lekarze POZ.

Z kolei wojewoda lubelski powołał aż 25 lekarzy, którzy mają stwierdzać zgony osób podejrzanych o zakażenie lub zakażonych koronawirusem. Pełnią oni dyżury w szpitalach według opracowanego harmonogramu, a do każdego ze szpitali zostały przyporządkowane konkretne powiaty. Tymczasem z danych urzędu wynika, iż do tej pory wojewoda wypłacił jedynie 6.000 zł dla koronerów, a stawka wynosi 1.000 zł za 1 zgon. Zatem tutaj najprawdopodobniej również najczęściej akty zgonu wystawiają lekarze POZ.

Sytuacja z koronerami w innych województwach przedstawia się następująco:

  • województwo świętokrzyskie, powołanych 14 koronerów, w okresie od 15 października do 20 listopada wystawili oni 20 kart zgonu
  • województwo wielkopolskie, powołanych 2 koronerów od 26 sierpnia 2020 roku, którzy wystawili 127 kart zgonu
  • województwo łódzkie, powołanych 3 koronerów, w okresie od 2 czerwca do 19 listopada wydali 104 akty zgonu

Pozostałe urzędu wojewódzkie nie chcą podawać szczegółowych danych, tym niemniej twierdzą, iż nie mają sygnałów, by liczba koronerów była niewystarczająca.

Jak taką sytuację oceniają lekarze i inni eksperci?

Generalnie przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) zwracają uwagę na to, iż część wojewodów ogranicza działanie koronerów do stwierdzania zgonów zmarłych, u których potwierdzono zakażenie wirusem lub które formalnie były w izolacji lub na kwarantannie. Tym samym nie są brane pod uwagę osoby, wobec których istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo, iż były zakażone.

Zdaniem przedstawicieli NRL takie wykluczenia są nieuzasadnione i powodują rozbieżności w stosowaniu przepisów ustawy w poszczególnych częściach kraju. Zdecydowanie warto byłoby uregulować te kwestie systemowo na stałe, a nie tylko na czas epidemii.

Swoje propozycje zgłaszają też samorządowcy. Otóż przedstawiciele reprezentującego ich Związku Powiatów Polskich (ZPP) postulują, by niezależnie od systemowej zmiany na czas epidemii, wprowadzić na stałe takie rozwiązania, jak: zobowiązanie lekarzy POZ do stwierdzania zgonów oraz gwarantowanie im za to wynagrodzenia w kwocie 100 zł.

Należy bowiem pamiętać, iż starosta może, ale nie musi, powołać na swoim terenie koronera. Z uwagi na to, iż samorządowycy nie otrzymali na to pieniędzy, w praktyce koronerów powiatowych było niewielu i najczęściej zatrudnionych na część etatu. Tymczasem samorządowcy są zdania, iż stwierdzenie zgonu winno być zadaniem lekarzy POZ, dodatkowo finansowanym przez państwo.

Problem jednak w tym, iż lekarze POZ wcale tego obowiązku nie pragną, gdyż obecnie, w kryzysie epidemicznym i tak są przeciążeni pracą. Poza tym, w odróżnieniu od koronerów finansowanych z budżetu państwa za pośrednictwem wojewodów, nikt im za to nie płaci, a ponadto sami muszą zadbać o zapewnienie odpowiednich środków bezpieczeństwa.

Jak zauważa Jacek Krajewski, każdy pacjent może być potencjalnie zarażony, stąd też odpowiednie zabezpieczenie jest wymagane. Do pacjenta trzeba czymś dojechać, a poza tym po powrocie odkazić samochód. I co najważniejsze, lekarz POZ nie przyjedzie do zmarłego stwierdzić zgon, nim nie wykona obowiązków wobec osób żywych.

Podsumowując, panujący stan epidemii dość mocno unaocznił problem z koronerami w naszym kraju. Jest ich zdecydowanie za mało i niedobrze się dzieje, iż część ich obowiązków przejmują lekarze POZ. Zdecydowanie zasadnym byłoby stworzenie korpusu koronerów przez administrację państwową. To bowiem rozwiązałoby wiele problemów, sygnalizowanych zarówno przez środowisko lekarzy, jak i samorządowców.