Maleje liczba planowanych zwolnień grupowych

Wrzesień 2020 roku okazał się najlepszym miesiącem w okresie epidemii pod względem zaplanowanych zwolnień grupowych. Niestety trudno jednak myśleć o dalszej poprawie w tym względzie, a wręcz należy się spodziewać, iż nowa odsłona epidemii i rosnąca ilość zakażonych mocno uderzy w rynek pracy.

O jakich konkretnie danych jest mowa w odniesieniu do planów zwolnień grupowych?

We wrześniu plan zwolnień grupowych objął 3,5 tys. osób, co jest najlepszym wynikiem od chwili wybuchu epidemii. Do tej pory najlepszym miesiącem był czerwiec, w którym zwolnienia grupowe objęły 3,9 tys. osób, a najgorszym sierpień – 11 tys. osób.

Jednakże nawet i w sierpniu, wobec 17 mln osób pracujących zawodowo w naszym kraju, liczba ta nie była jakaś szokująco wysoka. Tymczasem niska liczba we wrześniu to kolejny wskaźnik informujący, iż wrzesień był dość dobrym miesiącem. Jak zauważa Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), ekspert ds. rynku pracy, to cenny oddech dla gospodarki przed zazwyczaj trudnym IV kwartałem roku.

Optymistyczne dane potwierdzają też informacje z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, iż sytuacja na rynku pracy we wrześniu uległa poprawie. To bowiem był drugi miesiąc z rzędu, gdy spadła liczba osób bezrobotnych, a stopa bezrobocia utrzymała się na poziomie 6,1%.

Wpływ na wrześniowe statystyki odnośnie planowanych zwolnień grupowych miał też fakt, iż w tym miesiącu zabrakło jednostkowych decyzji dużych pracodawców o zwolnieniach, jak choćby miało to miejsce w sierpniu, gdy taka decyzja ze strony Carrefour spowodowała wzrost tych danych. Tymczasem we wrześniu takich przypadków nie było w ogóle. W 4 województwach liczba planowanych zwolnień nie osiągnęła poziomu dwucyfrowego, a w województwach świętokrzyskim i opolskim chętnych na zwalnianie nie było wcale.

Jak zauważa Marek Kuna, rzecznik lubelskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy (WUP), w którym we wrześniu odnotowano jedno zgłoszenie na zwolnienie 11 osób, dla tego regionu mocną stroną okazało się to, co wcześniej traktowane było jako słabość. Mianowicie gospodarka tego regionu nie jest tak silnie uzależniona od międzynarodowych łańcuchów dostaw i wielkich globalnych korporacji. W regionie tym bowiem funkcjonują głównie rolnicy i mikro oraz małe przedsiębiorstwa zajmujące się często produkcją i przetwórstwem rolnym, jak i usługodawcy zaspokający lokalne potrzeby. To spowodowało, iż przedsiębiorcy z Lubelszczyzny nie mieli takich problemów z rynkiem zbytu, jak wielkie przedsiębiorstwa działające w ścisłej międzynarodowej kooperacji.

Tym samym w okresie epidemii województwo lubelskie zaczęło doganiać resztę kraju pod kątem stopy bezrobocia. Zazwyczaj bowiem region ten cechował się wskaźnikiem o około 2 punkty procentowe gorszym od reszty kraju, a obecnie dystans ten znacznie się zmniejszył.

Czy zatem rzeczywiście jest tak dobrze i rynek pracy wyszedł obronną ręką z kryzysu wywołanego epidemią?

Oczywiście tak nie jest i wrzesień był prawdopodobnie ostatnim miesiącem z tak dobrymi danymi. Eksperci przyznają, iż wrześniowe dane nie przystają już do obecnych realiów rynku pracy. Powodem jest gwałtownie rosnąca liczba zachorowań, jak i również tradycyjnie gorsza sytuacja rynku pracy wraz z końcem roku.

Jak zauważa Andrzej Kubisiak, trudno dziś jednoznacznie wyrokować na ile wzrost liczby zakażonych wpłynie na popyt w gospodarce. Chociaż paniki z okresu marca i kwietnia raczej nie należy zakładać, to reżim sanitarny i kolejne obostrzenia zawsze oznaczają dodatkowe koszty i ryzyka. Spodziewać się należy przede wszystkim dalszego wyhamowania inwestycji, gdyż nikt nie wie czy i kiedy się one zwrócą.

Więcej czerwonych stref to też praktycznie zatrzymanie ruchu w gastronomii, części usług, jak i kulturze. I choć i tak wcześniej część z nich nie wykorzystywała nałożonych limitów, to w najbliższym czasie można zapomnieć o powrocie na ścieżkę wzrostu, na co zwraca uwagę Monika Fedorczuk, ekspert ds. rynku pracy w Konfederacji Lewiatan.

Zakładać zatem należy, iż wrzesień był szczytowym momentem korzystnej sytuacji na rynku pracy, a wraz ze wzrostem zachorowań należy się liczyć ze studzeniem nastrojów. Jak zauważa Marek Kuna, rynek lubi optymizm, a pesymistyczne informacje wpływają na nastroje przedsiębiorców, przekładając się na planowanie zwolnień czy też nowych miejsc pracy. Nadzieją w tej całej sytuacji jest to, iż pracodawcy nauczyli się działać w nowym środowisku i reżimie sanitarnym.

Jak wskazują eksperci, już w okresie wiosennego wzrostu zachorowań naturalną reakcją rynku było wstrzymanie nowych ofert pracy. Barometr Ofert Pracy, przygotowany przez Katedrę Ekonomii i Finansów Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania (WSIiZ) w Rzeszowie oraz Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, bazujący na ofertach pracy umieszczanych w Internecie, wskazuje, iż liczba nowych ofert pracy spadła we wrześniu 2020 roku o 6,7%. Z koliei z danych pochodzących od WUP wynika, że od marca do sierpnia 2020 roku liczba wolnych miejsc pracy w poszczególnych miesiącach była mniejsza o około 27%.

Czego zatem należy oczekiwać w najbliższej przyszłości?

Generalnie zatem w czasie epidemii liczba wakatów spadła o ponad 1/3. Ostatnio zauważalna była w tym względzie poprawa, lecz teraz należy spodziewać się kolejnego zablokowania napływu nowych ofert pracy.

Do tej pory przedsiębiorcy wstrzymywali się z sygnalizowaniem zwolnień z uwagi na fakt korzystania z tarcz antykryzysowych. Tymczasem teraz jednak ci z nich, którzy nie wytrzymają nowych ograniczeń w funkcjonowaniu, znajdą się w poważnych tarapatach. Jak zauważa Monika Fedorczuk, pracodawcy zainteresowani pomocą już o nią zawnioskowali. Rządzący zapowiadają z kolei, iż nowych szerokich pakietów pomocowych nie będzie, a kolejne obostrzenia są coraz bardziej realne. To zatem sprawia, iż prognoza urzędników Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o stopie bezrobocia na poziomie 7,2% na koniec roku staje się bardzo optymistyczna. Rok się jednak kończy i nie powinna ona przekroczyć bariery 10%.

Podsumowując, wrześniowe dobre wyniki na rynku pracy w kwestii planowanych zwolnień grupowych są prawdopodobnie ostatnimi tak dobrymi w tym roku. IV kwartał bowiem tradycyjnie jest okresem gorszym dla rynku pracy, a w tym roku dodatkowo nałoży się na to gwałtowny wzrost liczby zakażonych oraz wprowadzane kolejne obostrzenia w prowadzeniu działalności gospodarczych. To może zatem przyczynić się do znacznego wzrostu bezrobocia i przekroczenia rządowych prognoz wskaźników w tym zakresie.